niedziela, 23 maja 2010

#12. Ojejku!

No cóż, zmieniło się.

przewróciło, przekabaciło, pomerdało.

wszystko inaczej.


najpierw miałam dużo - decydowałam co, gdzie i kiedy.
przynajmniej tak mi się zdawało.
potem się posrało, miałam kupę szlabanów, w tym na znajomych, komputer, imprezy, etc.
z braku rzeczy do robienia zaczęłam czytać książki.
cudowne rzeczy.
zagłębiłam się w fantastykę i filozoficzne powiastki.
zaczęłam też piec na większą skalę.
ciastka, muffiny, ciasta, torty.
cudowne uczucie, kiedy wychodzą smaczne.
jakieś dwa tygodnie później zaczęłam jeździć na konie.
cudowne zwierzęta.
to już będą jakieś dwa miesiące, jak jeżdżę.
zresztą Ci którzy się w to bawią wiedzą, że trudno opisać to co się czuje przy pierwszym galopie, czy przeskoczonej przeszkodzie.
magia.


przez dwa miesiące straciłam chęć przywiązywania się do ludzi.
nie chcę zawiązywać obligujących mnie do czegoś przyjaźni, znajomości.

ludzie przychodzą i odchodzą, więc po co sentymentalne więzi, płacz przy zawodach, tęsknota przy rozstaniach, czy żal przy odrzuceniu?




zresztą.

to wszystko chore.