piątek, 31 grudnia 2010

#23290 Szczęśliwego Nowego Roku

No tak, mamy 2011 rok.

postanowienia, podsumowania, przemyślenia.


Postanowienia :
i tak ich nie będę przestrzegać

Podsumowania :
2010 był dziwny.
Chyba najbardziej zróżnicowany ze wszystkich.
Było fajnie, głupio, bardziej głupio, potem znowu fajnie.
Generalnie wyszło na plus.
Sytuacja z grubsza się wyjaśniła, wiem co i jak.

wydarzenia 2010?

Na pewno sylwester 09/10.
Ja, Madzia i Inia krejzolowałyśmy i było sweat, ale tego nie powtórzę. Przynajmniej nie w ciągu kilunastu najbliższych miesięcy.

Urodziny Miśki.
Było przednio, poznałam Papapawełka, rozwaliłam sobie łeb o kibel (spłuczkę od kibla też, ale nie wiem czy łbem), pogowałam, poznałam Korpusa i widziałam elektronicznego papierosa.

Marzec.
eee. Nevermind.
Generalnie obrót o 540 stopni, ale summa summarum cieszę się, że to się stało. Dzięki temu przejrzałam na oczy i się ogarnęłam. Gdyby nie marzec nie wiadomo, czy teraz nie siedziałabym nie wiadomo gdzie, nie wiadomo z kim, nie wiadomo z czym w brzuchu.

Leszno.
Uczeń-pilot szybowca. Nie ma co gadać, to trzeba poczuć.

Przemyślenia :
nie chlać, nie ćpać, nie ruchać, słuchać rodziców, sprzątać w pokoju.

to chyba koniec.





a co do świąt to było nudno, ale najadłam się kapusty z grochem i dostałam iPoda.

poniedziałek, 15 listopada 2010

#547677 urodziny

Cześć, dziś mam urodziny.
Nie dostałam zbyt wiele prezentów, życzenia złożyło mi max. 7 osób i grupa wsparcia dieta.pl.
Wczoraj zrobiłam słitemopokeparty w Kuźniku, gdzie było sucho.
Większość "gości" znałam najwyżej z imienia, nawet nie od roku.
Upiekliśmy kiełbasę, zjedliśmy tort, wszyscy się rozjechali.
Nic ciekawego.


Ostatnio wszystko ocieka nudą.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

#14 na haju bez haju.

latam.


jestem uczniem-pilotem szybowca.


cieszę się, tam na górze jest magicznie.
cisza, ludzie jak mrówki, a nawet siedzenia na jakimś stadionie układają się w napisz 'leszno wita'.


mieszkam z paniąpsycholog, bioenergoterapeutą-pilotem-mechanikiem-dyrektorem-ikimśjeszcze i ich synem.
przyjemni ludzie, nie ma co.


uczą mnie pić codziennie świeży sok z grejfruta, medytować, odżywiać się zgodnie z naturą i niezbędnej wiedzy o czakrach.

pobyt tutaj mnie oczyszcza.


ale tylko duchowo, bo będąc na lotnisku cały dzień wieczorem śmierdzę.






odblokowałam jedną za swoich czakr.
niezupełnie, ale jednak.

rozmawiałam z panią Mirellą o tym, że zamykam się na ludzi od marca, a potem rozpłakałam się jak bóbr.
nawet nie wiem za bardzo dlaczego, w końcu normalnie o tym rozmawiam.
płakałam jakąś godzinę, a potem poczułam się tak dobrze, jakby zrzucić z pleców 50 kg.


pani Mirella mówi, że powinnam z kimś o tym pogadać.
napiszę do niej mejla i podam adres bloga.


szkoda, że jutro wyjeżdżam.




eniłej, byłam na dwóch obozach.

generalnie to było przednio, może napiszę więcej kiedyś.




tymczasem ogarniam się i idę spać bo jutro korkociągi.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

#13. siiku

Chce mi się siku, więc szybko i na temat.


Poprawia się, całkiem dobrze się czuję, w dodatku zdałam na motorower

W każdej wolnej chwili jeżdżę na koniach, co mi robi dobrze.

Momentami nawet spotykam się ze znajomymi


A już za niecały miesiąc jadę na obozy.



Ino w weekend muszę jechać z rodzicami nad morze.
drugi raz w tym roku









ta notka jest żałosna.

niedziela, 23 maja 2010

#12. Ojejku!

No cóż, zmieniło się.

przewróciło, przekabaciło, pomerdało.

wszystko inaczej.


najpierw miałam dużo - decydowałam co, gdzie i kiedy.
przynajmniej tak mi się zdawało.
potem się posrało, miałam kupę szlabanów, w tym na znajomych, komputer, imprezy, etc.
z braku rzeczy do robienia zaczęłam czytać książki.
cudowne rzeczy.
zagłębiłam się w fantastykę i filozoficzne powiastki.
zaczęłam też piec na większą skalę.
ciastka, muffiny, ciasta, torty.
cudowne uczucie, kiedy wychodzą smaczne.
jakieś dwa tygodnie później zaczęłam jeździć na konie.
cudowne zwierzęta.
to już będą jakieś dwa miesiące, jak jeżdżę.
zresztą Ci którzy się w to bawią wiedzą, że trudno opisać to co się czuje przy pierwszym galopie, czy przeskoczonej przeszkodzie.
magia.


przez dwa miesiące straciłam chęć przywiązywania się do ludzi.
nie chcę zawiązywać obligujących mnie do czegoś przyjaźni, znajomości.

ludzie przychodzą i odchodzą, więc po co sentymentalne więzi, płacz przy zawodach, tęsknota przy rozstaniach, czy żal przy odrzuceniu?




zresztą.

to wszystko chore.

piątek, 26 marca 2010

#11. ...

Posrało się.

napisałam list, jak będę miała czas, to wrzucę.



to wszystko chore.

i to mocno.

czwartek, 18 marca 2010

#10. Bah bah bah

Denmark, Denmark, Denmark.

Przez głupią szkolną imprezę nabieram ochoty, żeby pojechać do Danii.

i zrobię to, jak tylko będę duża.



Eniłej, filozofowanie.

Nie wiem, o co chodzi.
Otoczenie przestaje być jedną wielką nieograniętą znieczulicą.

Ludzie, pomimo że dalej są brzydcy i głupi, przestają prawie całkowicie irytować.
Teraz zaczynam mieć wrażenie, że nie są tacy źli.

Słońce świeci, ptaki tyją, śnieg topnieje.

Nic, tylko żyć.


Jeszcze jakieś trzy tygodnie temu wszystko się zlewało i było jedną wielką szarą papką.
Dzisiaj większość rzeczy ma kształt i kolor.




Cholera, zmieniam się.

To wszystko chore.

niedziela, 14 marca 2010

#9. Skrinszot.

Coraz bardziej nie rozumiem świata, który mnie otacza.


Ludzie momentami są puści i żałośni, a za chwilę to najbardziej interesujące istoty we wszechświecie.

Poglądy przez tydzień logiczne, poukładane później całkowicie tracą sens.

a może po prostu zbliża mi się okres?




w sumie to jest wytłumaczenie.

choć bardziej prawdopodobnym jest, że to wszystko c h o r e.

poniedziałek, 1 marca 2010

#8. .?!

Gdybym miała być zwierzęciem, byłabym pójdźką albo minogiem rzecznym.

Nie wiem, co to ma do rzeczy.

Ale to wszystko chore.

sobota, 20 lutego 2010

#7 Edukacja.

Kurde, w najlepszym wypadku dostanę się do zawodówki.


Ale i tak dzisiaj pojechałam na targi edukacyjne do Poznania.

Tłum, hałas, mili ludzie.



I taki miły pan, który uczył się mówić po rosyjsku.
I opowiadał mi o szkole, w której uczy się głównie geografii, biologii, ruskiego i angielskiego.
A przedmiotem rekrutowanym jest geografia, co jest, że tak brzydko powiem, zajebiste.



Chociaż nie dostałam się do województwa nawet, co jest już inną bajką.
A mówili, że się dostałam.



To wszystko chore, coraz bardziej.



"Pić wódkę to mały grzech.
Rzygać po wódce to bardzo duży grzech.
Tak mawia ksiądz na spowiedzi góralom.
Może coś w tym jest."

czwartek, 18 lutego 2010

#6 Zejście.

Nie mam czasu, zaraz zabraknie mi go na oddychanie.

Nauczyciele, rodzice, znajomi, wszyscy wymagają.

Posprzątaj, naucz się, chodź.




Nie wyrabiam, po 12 godzinach uczenia się historii dalej nic nie pojmuję.


Ila ja bym dała, żeby doba miała o 2h więcej.


Trudne.


Ale zresztą, tego nikt nie pojmie.

Bo to wszystko chore.

niedziela, 14 lutego 2010

#5 Rock.

A teraz trochę mniej filozoficznie.

"[...] Zatykasz uszy. Później i tak będziesz głuchy. Muzyka wedrze ci się wszędzie. Zarejestruje ją każdy Twój nerw. Będziesz w niej, a ona w tobie.
Nie mówisz: protest, manifest, bunt. Po prostu się bawisz. Wchodzisz w trans. Muzyka daje Ci kopa. Tańczysz. Klaszczesz. Taplasz się w błocie. Możesz nawet stawać na rzęsach. Nikt nie mówi tutaj" to dobre, a to złe-to twój wybór.
Zbiorowy rytuał. Wzajemna adoracja. Prawie misterium. Samooczyszczenie. Jesteś zrozumiany."

Rock in arena. <3

Pogo, pogo, pogo.



Przykro mi, ale tego nie umiem opisać.

czwartek, 11 lutego 2010

#4 Tłuściak.

Dziś tłusty czwartek.
Można w końcu najeść się słodyczy, bez pieprzenia, że się utyje.
W końcu tłusty czwartek.

Nieprzerwanie zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego.
Wydaje mi się, że egzystencja to po prostu szansa.
Nie wiem na co.
Sęk chyba tkwi w tym, czy ją wykorzystamy.

dobra, eniłej.

Ciekawe, czy życie inne niż prowadzą wszyscy wyjdzie na lepsze.

nie wiem, czy spodziewać się, że zostanie to wynagrodzone, czy po prostu na mnie naplują.


Zresztą, nie należy oczekiwać.

Bo to wszystko chore.

poniedziałek, 8 lutego 2010

#3 Webcam built in

Im bardziej się nad tym wszystkim zastanawiam, tym bardziej to wszystko chore.

Granica między dobrym, a złym, oryginalnym, a głupim, normalnym, a niezwykłym, jest tak cienka, że prawie jej nie widać.
Im bardziej próbuję ją wyznaczyć, tym jest to trudniejsze.


eniłej,
coraz bardziej wątpię w przyjaźń, miłość i bezinteresowność.

niedziela, 7 lutego 2010

#2 Groch z kapustą

Stwierdziłam, że jestem fanką filozofii Machiavellego.
Gość jest genialny.

eniłej, dzisiaj było dziwnie.

Od jakiegoś tygodnia czuję się jak bierny obserwator. Nie ogarniam, kiedy idę spać, kiedy idę do szkoły, co mówię.
Tak, jakby ktoś wsadził mnie do maszyny, ustawionej na autopilota.

Kilka godzin temu wyszłam z domu i spotkałam się z Pawełkiem, nie wiem jak to się stało, już byliśmy na orlenie. Poszliśmy po jakiegoś tam kolegę i odprowadzili mnie prawie do domu.

Nie wiedząc czemu, zamiast iść jak zawsze po drodze, skręciłam w bok.
Chciałam zobaczyć, jak wygląda las zimą.

Po jakichś piętnastu minutach, zdałam sobie sprawę, że mam śnieg w butach, obtarte stopy, przemoczone spodnie i śnieg po kolana.
Wokół nie było ani żywej duszy.
Stałam na środku pola, gdzie jakieś 8 miesięcy temu rósł rzepak.
Po prostu przestrzeń, ograniczona tylko drzewami.
Poczułam niewyobrażalną radość i wolność.
Rzuciłam się w śnieg i śmiałam jak idiotka.

Gdyby ktoś to widział, pewnie uznałby, że jestem chora.

Ale zresztą to wszystko jest chore.

sobota, 6 lutego 2010

#1 Dziędobry.

To dziwne.
Założyłam bloga, na którym będzie zapewne pełno bezsensownych retrospekcji.

może po prostu uległam modzie?
możliwe.

a może potrzebuję miejsca, gdzie bez strachu, że jacyś idioci z mojego miasta bądź rodzice to przeczytają, opiszę co czuję?
możliwe.

a może to po prostu impuls?
możliwe.



eniłej,
chciałam się przywitać z wszechmocnym Internetem.